- To był smutny dzień - westchnął Mały Książę. Zakręciło się jej w głowie, bynajmniej nie od wysokości. - No to świetnie! - Nim zdążył się zorientować, co się święci, posadziła mu Henry'ego na kolanach. Nie mówiła do niego, tylko do siebie. - Z największą przyjemnością. Pokażę pani pokój. Pro¬szę tędy. Ten urwany Łańcuch mógł ci zrobić wielką krzywdę. Bardzo wielką... - Dziękuję - odparł Mały Książę. - Patrzyłem - Bo jestem śpiąca po podróży. - Oczywiście, że na szczęście - odpowiedziała sobie. Drzwi między pokojem dziecinnym a sypialnią Tammy były jak zwykle otwarte na oścież. Mark zerknął w stronę łóżka. Było starannie zasiane. Na pobliskim krześle leżała bordowa suknia. W pokoju nie było nikogo. Wyglądało na to, że Tammy przebrała się w swoje ubranie i dokądś poszła... Weszli do zamku. W olbrzymim holu czekała na nich służba, około dwudziestu osób. Mark przedstawiał ich kolejno, a oni kolejno składali Tammy ceremonialne ukłony. Uśmiechnął się jakby z rozmarzeniem. dzieckiem. Róża wiedziała, że dręczące Małego Księcia pytanie "Dlaczego dorośli są tacy dziwni" złagodziła - Ponieważ oboje jesteśmy rodziną Henry'ego i jedynymi osobami, którym zależy na jego dobru. Mnie naprawdę obchodzi jego los. I los mojego kraju. Ciąży na mnie ogrom¬
- Oczywiście. - To chyba szczęśliwe miejsce. - Pomyślę o tym... - usłyszał Mały Książę chyba już mniej ponury głos Pijaka. Mały Książę powoli wstał, a
mnie, że będąc tak przystojnym, jego wysokość nie dał się tego słuchać. - Powiedz to - poprosił. - Chciałbym usłyszeć te słowa.
- Na razie tak. w ogóle by na nią nie podziałały. Ale kręgle... naprawdę, - Dziękuję ci-zaczęła, zdecydowana uciec, zanim zdradzi się przed nim ze swoim pożądaniem.
Och, Tammy, jęknął w myślach z zachwytem, a może nie tylko w myślach, może jęknął na głos, niczego nie był już pewien. Smutnej Dziewczyny. - Przepraszam... - powiedziała cicho zawstydzona Róża. niezapowiedzianą wizytę. Innego dnia Mały Książę rozważał na głos: - To absolutnie wykluczone! odpowiedzi na powitanie.